rys. sodahead.com |
Spełnienie marzeń, czyli złamanie 3h w maratonie w Poznaniu, jest już nierealne. Z pewnością w ciągu 3 miesięcy z tego punktu wyjścia nie jestem w stanie się przygotować na taki wynik. Punktu wyjścia, zdecydowanie lepszego niż na początku sezonu, ale jednak niewystarczającego na przebiegnięcie każdego kilometra maratonu w 4min16s. Cały czas nie jestem w stanie wejść w sensowny trening na tzw. II zakresie, a co dopiero mówić o wybieganiach, jakże potrzebnych w tego typu przygotowaniach. Mimo wszystko powoli ogarniam co trzeba zrobić, aby kolejnym razem za rok stanąć z pełnym przekonaniem sukcesu na linii startu w Poznaniu.
Ten rok pewnie będzie trzeba zdecydowanie odpuścić, bo jaki sens startować, żeby zrobić 3,30 a potem przez miesiąc dochodzić do siebie z ledwo co wyleczonych kontuzji i przechodzić to samo. No chyba, że będzie już naprawdę ok wtedy...kto wie.
Całe szczęście w tym całym moim nieszczęściu (nazywając po imieniu itbs i pttd), że sporo uczę się na sobie. W tym momencie, po tych całych perypetiach, wiem o wiele więcej niż miesiąc, rok czy 3 lata temu. W dzisiejszym świecie, gdzie niekompetencja czai się za każdym rogiem, taka wiedza jest bezcenna. Niestety ta moja bezcenna wiedza mówi mi też, że raczej trochę to jeszcze potrwa :-/ bo dużo jest do zrobienia.
Podsumowując moje wcześniejsze wątki treningowe i kontuzyjne (nie opisywałem na bieżąco bo widziałem małe zainteresowanie) znowu wróciłem do spokojnego biegania po 5-5,20/km przy kilometrażu tygodniowym 20km/tydz. Taki sobie ,popularnie zwany, I zakres (choć staram się nie przekraczać 77%HRmax). Szaleję tylko na zajęciach Spinning(r) i na razie musi to wystarczać. Niestety cały czas do zrobienia jest cała lewa noga. Biomechanicznie zepsuta totalnie z głównym problemem - słabe, skrócone, niestabilne supinatory stawu skokowego. Dużo ćwiczeń strechingowych, automasaży, wyrównań dysbalansów, wzmocnienia i ćw. stabilizacji - parę miesięcy roboty. Wcześniejsza praca na razie wpłynęła na prawą nogę, z którą jest już zdecydowanie lepiej.
Niestety, jak długo się zapuszczasz to widocznie tak długo się leczysz. Zgodnie z tą formułą przyszły sezon powinien zbliżać się do normalności.
Zobaczymy. Ten sezon trzeba odpuścić, choć oczywiście na Dyszce Wazówny jakieś przyzwoite 45 minut trzeba nabiegać ;-)
0 Comments:
Prześlij komentarz